25 września 2019, 22:10
Postanowiłam podzielić się z Tobą moją historią. Spróbuję ją opisać najlepiej i najjaśniej jak tylko potrafię, choć wciąż wzbudza ogromne emocje.
Zacznijmy od początku.
Kiedy się urodziłam, po bardzo krótkim czasie mój ojciec się mnie zrzekł, a z moją mamą się rozwiódł. Ze swojego dzieciństwa nie pamiętam zbyt wiele, ale jeżeli ojciec faktycznie był złym człowiekiem, a wiem, że był, to może nawet lepiej nie pamiętać. Kiedy miałam cztery lata moja mama związała się z mężczyzną, który mnie przysposobił i od tamtej pory to jego uważam za swojego jedynego i najprawdziwszego ojca.
Dzieciństwo kojarzy mi się głównie z moim dziadkiem, który był dla mnie bezpieczną przystanią. Wspaniały człowiek! Mądry, wyrozumiały, ciepły, kochający, troskliwy. Mogłam zwrócić się do niego z każdym problemem. W okresie przedszkolnym to dziadek mnie odprowadzał i odbierał. Zawsze. Kiedy miałam 19 lat u dziadka zdiagnozowano nowotwór. Od diagnozy do śmierci minął może rok. Rok podczas którego martwiłam się, modliłam, opiekowałam dziadkiem, patrzyłam jak słabnie coraz bardziej.
Pewnego poranka dziadek zasnął i już się nie obudził. Mimo, że wiedziałam, że w każdej chwili może odejść byłam wstrząśnięta, zresztą chyba nikt nie jest w stanie oswoić się z myślą odejścia ukochanej osoby, a tym bardziej przygotować się na jej śmierć.
Odejście dziadka było pierwszą sytuacją, która tak bardzo mną wstrząsnęła. Byłam załamana. Nie potrafiłam się z tym pogodzić. Nie potrafię do tej pory.
Wydaje mi się, że to było pierwsze popchnięcie w stronę depresji.
Kolejnym traumatycznym przeżyciem był dla mnie związek z ówczesnym partnerem.
Mając 20 lat wyprowadziłam się od swoich rodziców i wynajęliśmy kawalerkę. Wynajęliśmy ją, ponieważ mój ex mną zmanipulował. Mówił, że nie ma dokąd pójść, że musi wyprowadzić się z domu, bo ma dwójkę rodzeństwa i w mieszkaniu trzeba zwolnić miejsce.
Każdy mówił mi, że popełniam błąd, że nie powinniśmy być razem. Nigdy nie chciałam tego słuchać, nie chciałam przyjąć tego w żaden sposób do wiadomości.
Początki były sielanką.
Po pewnym czasie mój były partner zaczął spożywać coraz więcej alkoholu, palił marihuanę w ogromnych ilościach i z dnia na dzień było coraz gorzej. Zaczął wyrażać się do mnie bez szacunku, obrażał mnie, gnębił psychicznie. Zawsze wszystko robiłam źle, wszystko było moją winą.
Zaczęłam tracić wiarę w siebie, miałam coraz bardziej zaniżoną samoocenę.
W pewnym momencie wszystko się zmieniło. Niestety na gorsze.
Zaczęłam być gnębiona, wyzywana, poniżana, kilkakrotnie napluł mi w twarz, bił mnie do tego stopnia, że dwa razy byłam na pogotowiu ze złamaną ręką. Zamykał w łazience. Krzyczał, szarpał, szantażował, groził...
Nie potrafiłam odejść. Miałam poczucie winy. Nie chciałam zostać bez niego.
Przetrwaliśmy tak razem trzy lata. Najgorsze trzy lata mojego życia, które odcisnęło na mojej psychice ogromne piętno.
Popełniłam błąd, nie chciałam nikogo słuchać, byłam naiwna, zapatrzona w partnera, usługiwałam mu dzień w dzień, dzień w dzień pozwalałam się poniżać.
Tak, to chyba stąd wzięła się moja depresja. Choć nie wiem.
Pamiętaj, nie daj się! ♥ Cokolwiek by się nie działo, nie zasłużyłeś/zasłużyłaś na poniżanie i dręczenie psychiczne. Wszyscy mamy prawo żeby żyć. ♥